piątek, 27 września 2013

3.

Jestem wariatką.
To zdanie huczy w mojej glowie i nie chce ze mnie wyjść.
Jestem wariatką.
To fakt. Gdy patrzę na siebie z boku, faktycznie tak się zachowuję. Mam w sobie mnóstwo agresji. Traktuję ludzi z buta. Niegdyś najważniejsze osoby teraz są już tylko smutnym wspomnieniem.
Dla innych nic tylko bryla lodu.
Tak na prawdę boję się ludzi. Może inaczej - boję się hmm skrzywdzić. Chcialabym mieć z kim porozmawiać, otworzyć się, mówić o sobie i problemach. Ale z drugiej strony nie umiem. Boję się.
Nie umiem się otworzyć i mówić. Boję się. Nie umiem rozmawiać o problemach. Nawet na terapii.

Paradoksem jest, że wszyscy robią wielkie oczy slysząc, że leczę się na depresję, czy korzystam z pomocy psychologa. Mówią 'ty do psychologa?! taka rozgadana i roześmiana nie może mieć depresji'. Wszyscy dookola widzą roześmianą, pelną życia Martę, która sprawia wrażenie, że niczym się nie przejmuje.
A kiedy Marta wraca do domu zdejmuje pewnego rodzaju Gombrowiczowską gębę i wyje w poduszkę.

Ano mogę się pochwalić, że sztukę kamuflażu opanowalam do perfekcji.
Freddie Mercury powiedzial kiedyś slowa : 'Wznoszę wokól siebie niewidzialny mur, którego nie każdy może sforsować". Mogę się pod tym podpisać wszystkimi kończynami.
 Z malą gwiazdką - mojego muru nikt nie potrafi sforsować. A jeśli ktoś próbuje od razu jest odpychany.

czwartek, 26 września 2013

2.

Kolejna wizyta u psychiatry. Nowe leki. I ciągle to samo pytanie 'czy miala pani myśli samobójcze?' i zawsze ta sama odpowiedź - Nie.
To dobrze.
Chcialabym, żeby już bylo po wszystkim. Bardzo chcę czuć się dobrze, nie tylko udawać, że wszystko jest w porządku. Najlatwiej przyznać się, że jest się slabym. Nie chcę być slaba. Mam wrażenie, że lecę glową w dól i nie umiem się zatrzymać. Tak... psycholog mówi 'male kroki', a ja chcialabym pstryknąć palcami i zamknąć już ten worek z rozczarowaniami i mieć spokój.
Ale nie umiem. damn it po prostu nie umiem. Chcialabym mieć w sobie tyle sily i uporu co wcześniej, ale narazie czuję się tylko beznadziejnie slaba i pusta.
Codziennie walczę ze sobą, żeby wyjść z lóżka, z  domu i zrobić cokolwiek. Jestem na siebie okropnie zla, ale jednocześnie nie umiem nic ze sobą zrobić.

Czasami mam wrażenie, że to tylko sen, że obudzę się rano i wszystko będzie jak 7 lat temu. Chcialabym wrócić do tamtych dni, kiedy bylo zupelnie beztrosko i przede wszystkim mialam przy sobie najważniejszego czlowieka na świecie. Zrobilabym wszystko, żeby cofnąć czas, żeby bylo jak dawniej. Nie umiem sobie poradzić i się ogarnąć. Chcialabym nauczyć się radzić sobie z przeszlością, ale boję się, a raczej wmówilam sobie, że jak zacznę o tym mówić i radzić sobie to zapomnę. A tego nie chcę najbardziej na świecie.

Nie umiem, a chcę sobie poradzić
Chcę żyć normalnie, a boję się tego co będzie potem
Dlatego 'I`m going slightly mad'

poniedziałek, 23 września 2013

Najtrudniejszy pierwszy krok...

No wlaśnie najtrudniej jest coś zacząć..
Siedzę w autobusie i oglądam czy nikt nie obserwuje i nie czyta co piszę. Siedzę i myślę co mam wlaściwie napisać. Nie wiem od czego zacząć. Po co mi taki 'pamiętnik' ? dla siebie. Żeby nauczyć się mówić. Może brzmi śmiesznie, ale tak jest. Mam 20 lat, a zupelnie nie umiem mówić o swoich emocjach, czy o czym myślę. 
Tak.. mam 20 lat. czego dokonalam w swoim hmm życiu ? Ano rok temu skończylam ogólniak. Nie w kwietniu jak wszyscy maturzyści, ale 28 czy 29 sierpnia - pomogla mi w tym matematyka. Nie potwierdzilam swojego wyksztalcenia egzaminem maturalnym, ale mam nadzieję, że 'co się odwlecze to nie uciecze' . Zamiast na studia poszlam do szkoly policealnej. w czerwcu 2014 zostanę technikiem uslug kosmetycznych. Wcale nie zamierzam zostać kosmetyczką.. Zdecydowalam się na taki kierunek glównie z dwóch powodów: dostaję zaświadczenia do zusu i jest za darmo. No i do tego uczę się tylko w weekendy. W międzyczasie zaprzyjaźnilam się z depresją i przy okazji stracilam wszystko co mialam i ludzi, na których mi najbardziej zależalo. 
A teraz? hmm.. wegetuję. Nie mam żadnych pasji, hobby. Chyba, że leżenie i oglądanie ściany czy sufitu nazwiemy hobby, to ta pasja jest przeze mnie namiętnie rozwijana. 
Nie wiem jak często będę pisać, czy tylko skończy się na jednej notatce. Nie mam ochoty się żalić. Chcialabym myśleć i mówić. Tylko, a może aż tyle.
Życzę więc sobie powodzenia.